POD LUPĄ. Nie życz mi szczęścia
2017-01-08 11:14:26
– Nie lubię Wigilii – zwierzyła mi się Agnieszka. – Co?! – wykrzyknąłem z niedowierzaniem. Ta niecodzienna deklaracja tak do niej nie pasowała, że nie mogłem powstrzymać zdziwienia graniczącego z szokiem. Dziewczynę znam nie więcej niż pół roku, nigdy nie spotkaliśmy się osobiście. Rozmawiamy jedynie na czatach lub, sporadycznie, przez telefon. Można powiedzieć, że to bardzo licha znajomość. Można, tyle, że nie będzie to prawdą.
Agnieszkę poznałem podczas organizowania manewrów Związku Strzeleckiego „Strzelec”. Wstyd przyznać, ale nie pamiętam ile ma lat. Z wyglądu może być w wieku mojej córki – dziewiętnaście, może dwadzieścia lat. Dosłużyła się już stopnia podoficerskiego i dowództwa nad własną jednostką. Jak mawiają, wojsko to nie żeński zakon, więc „mięsem rzuca” tam prawie każdy, a już dowódcy uważają to za przejaw władzy i element szkolenia „kotów”. Bez „furmańskiej łaciny” nie ma szkolenia ani autorytetu. Niby tak, ale nie w tej jednostce, której dowódca to działaczka organizacji narodowej, katoliczka znająca chorał gregoriański, córka działaczy niepodległościowych z czasów stanu wojennego. Sobotnio-niedzielne szkolenia tych strzelców kończą się na mszy łacińskiej. Nikt nie protestuje, nikt się nie wyłamuje. Przykład życia i bycia człowiekiem daje dowódca.
Agnieszka dla mnie stała się przyjacielem. Ja dla niej chyba też.
„Ona nie lubi Wigilii” – to tak pasowało do Agnieszki, jak do mnie balet. – Co? Dlaczego – dopytałem po raz drugi. – Nie chodzi o Wigilię, jako przygotowanie do narodzenia Chrystusa – zaczęła tłumaczyć. – Ja nie lubię składania życzeń, one muszą być takie nieszczere – kontynuowała, a ja już wiedziałem doskonale o co jej chodzi. O tym samym myślę od dawna. Z tegoż samego powodu nie lubię życzeń składać i wysłuchiwać od innych.
Ktoś powie, że przecież można wyklepać te tradycyjne „szczęścia, zdrowia, pomyślności i dużo pieniędzy w nowym roku”. Nie trzeba wcale wysilać się na myślenie. Życzenia szczęścia, zdrowia, pomyślności i pieniędzy zawsze mogą być dobre i szczere. Czyżby?
Kiedyś w Stanach byłem na nietypowej Wigilii. Prócz bliskich, była tam też gromada bardziej i mniej znajomych a nawet całkiem obcych mi ludzi. Pierwszy zgrzyt: Maciek i Jolka to małżeństwo. Małżeństwo bardzo nietypowe, bo tylko na papierze. Ona uciekła do innego stanu zabierając ze sobą dwójkę dzieci, jedno zostawiając mężowi. Czy Maciek może jej życzyć szczęścia? Czy on może słuchać, jak ona życzy mu szczęścia, szczęście to przedtem odebrawszy? Czy ona szczerze życzy mu wszystkiego najlepszego, gdy to „wszystko najlepsze” to wspólnie żyjąca rodzina?
Gdzieś przy stole siedział Zdzisio, który, o czym wszyscy wiedzieli, kręcił jakiś ciemny interes. Życzyć mu szczęścia? Szczęście niby mu potrzebne, bez niego szybko pójdzie siedzieć. Tylko… czy szczęście będzie tu szczęściem czy nieszczęściem? Jak go „drapną” teraz, posiedzi rok, jak będzie miał to „szczęście”, że przez najbliższe lata będzie szczęśliwie przynosił nieszczęście innym, to za parę lat i tak wpadnie, tyle, że wtedy posiedzi kilka lat więcej. Będąc szczerym, należałoby życzyć mu nieszczęścia, które dla niego będzie szczęściem, bo zamknięty będzie znacznie krócej. Pytanie tylko, jak Zdzisio zareaguje na szczere życzenia „oby jak najszybciej cię zgarnęli”.
Blisko osiemdziesięcioletnia kobieta… Bardzo schorowana, po dwóch zawałach, problemy z poruszaniem się. Z tą będzie łatwo. Można i trzeba jej życzyć dużo zdrowia. Czyżby? Kobieta ma dwoje dzieci. Jedno stara się zapewnić jej wszystko, a przede wszystkim spokój. Pani Kasia jednak myślami jest z tym drugim, z tym, które jest daleko i ma ją w „głębokim poważaniu”. Pani Kasia więc nie interesuje się tym z dzieci, które jest koło niej, ale każdego dnia, każdej godziny rozmawia o wyrodnej córce lejąc przy tym litry łez. Na jej pierwsze skinienie zapomina o wszystkim i biegnie na pomoc, aby za chwilę znów rozpaczać. Życzyć więc jej zdrowia, które sama rujnuje czy rozumu? „Z okazji Bożego Narodzenia życzę Pani wiele rozsądku…” – po takich słowach pewnie nie byłoby „świątecznej” atmosfery, choć to życzenia bardzo szczere i słuszne.
Był tam też pan Jan, biznesmen, który w każdym stanie utrzymuje inną kochankę. Czy nie byłoby po katolicku życzyć mu bankructwa? „Obyś zbankrutował i miał tylko na chleb na najbliższych” – czy to nie byłyby najpiękniejsze dla niego życzenia?
Idąc tym tropem, życzę Państwu na ten nadchodzący Nowy 2017 Rok umiejętności czytania ze zrozumieniem, pieniędzy tylko tyle, ile trzeba, zdrowia, jeśli sami go nie niszczycie i szczęścia, jeśli sami nie odbieracie go innym. Niech Wam Bóg da to, co Jego zdaniem jest Wam potrzebne.
PIOTR KORYCKI
1 komentarz
Niech Wam Bóg da to, co Jego zdaniem jest Wam potrzebne.
I to są najlepsze życzenia 🙂